Poproszono nie o napisanie krótkiego artykułu do jubileuszowego wydania„KENART”a prezentującego naszą pracownię lutniczą. Wydawało mi się, że nic prostszego. Po głębszym zastanowieniu przedstawienie pracowni twórczej jako popularnego „warsztatu” stało się nie lada wyzwaniem.
Franciszek Marduła i Andrzej Bednarz w szkolnej pracowni – „STRUG” rok 1955
Podobne problemy z opisaniem tego miejsca miał również prof. Andrzej Klimczak-Dobrzaniecki, którego zacytuję: „Gdyby rozumieć określenie „warsztat” bardzo dosłownie, jednoznacznie i kategorycznie, byłoby ono miejscem służącym do produkcji artystycznych faktów…. W obrębie „ warsztatu” należałoby również wliczyć cały zestaw żmudnie i perfekcyjnie wyuczonych czynności, niezbędnych do nadania fizycznego kształtu wcześniejszym artystycznym zamysłom. Ale dotykanie tego problemu to jednocześnie mocna konstatacja – a nie wiem, czy nie jest to najistotniejszą stroną całego zagadnienia – iż w jego obręb wchodzą równocześnie inne wartości, pozornie niespójne z pierwszymi, więc takie, których początkowo nie zauważyliśmy. Połączone razem, zdecydowanie poszerzają pierwotne znaczenie i obszar „warsztatu”. Przedstawię zatem pracownię lutniczą jako specyficzne miejsce nie tylko dla mnie, ale również dla osób w niej pracujących, muzyków i zwykłych gości.
To właśnie pracownie lutnicze były i są nadal miejscem ścierania się od stuleci idei o poprawność konstrukcji, dobór właściwego materiału, sposoby strojenia czy szczególnie w obecnym czasie projektowanie i konstruowanie instrumentów daleko odbiegających od klasycznych form doprowadzonych do perfekcji przez lutników drugiej połowy XVIII wieku.
Dla mnie pracownia „warsztat” to mój dom rodzinny to miejsce, w którym się wychowywałem, dorastałem, założyłem rodzinę, pracuję, odpoczywam i jestem bardzo szczęśliwy.
Pracownię rozumiem nie tylko jako część mojego rodzinnego domu, ale również ten obszar szkoły, w którym dokonuje się przekazywanie wiedzy i umiejętności młodym. Te dwa pozornie nie związane ze sobą miejsca tworzą niepowtarzalną rodzinę lutniczą, pedagogów, absolwentów i uczniów myślę, że nierozerwanie połączonych wartościami, które na początku jej istnienia wpoili w swoich uczniów jej założyciele: Andrzej Bednarz i Franciszek Marduła. Wartościami tymi są: uczciwość osobista i zawodowa, szacunek dla ludzi i wzajemna pomoc. To oni tworząc zręby podhalańskie szkoły lutniczej w latach 50tych ubiegłego wieku stali się Ojcami podhalańskiej pracowni lutniczej w szerokim rozumieniu.
Odkąd pamiętam większość czasu spędzałem w pracowni Ojca w domu i pracowni szkolnej w „Strugu”. Jako młody wręcz mały chłopak (miałem wtedy około 5 lat) Mama przeprowadzała mnie na drugą stronę ulicy i brzegiem ulicznej fosy dochodziłem bezpiecznie do Szkoły miejsca dla małego chłopca szczególnego, pełnego tajemnic, fascynujących maszyn i przyrządów. Byli tam również „starsi” koledzy (starsi o 12 – 15 lat) oraz przemiłych cioć zajmujących się mną wbrew uwagom Ojca. Do grona tego należeli późniejsi moi nauczyciele Andrzej Janik, Jan Łacek, Władysław Bachleda , Józef Bartoszek oraz późniejsi koledzy z pracy w szkole Antoni Grabowski, jego żona Aleksandra Konarzewska Władysław Pawlik czy Zygmunt Piekacz. Pracownia Ojca w domu była swoistym miejscem, gdzie poza kolegami lutnikami, uczniami spotykali nie tylko muzycy, sąsiedzi ale również sportowcy koledzy i wychowankowie Ojca z czasów kiedy był trenerem kadry narodowej w narciarstwie klasycznym. Jego pracownia ze względu na wielkie osiągnięcia pedagogiczne jest bardzo ceniona nie tylko w środowisku lutniczym. Z pod Jego ręki wyszli najwybitniejsi współcześni polscy lutnicy (Józef Bartoszek, Andrzej Janik, Michał Więckowski, Krzysztof Pawikowski, Tadeusz Słodyczka; Jerzy Piórko i wielu innych). Podhalańska pracownia lutnicza szczególnie ta w obszarze liceum plastycznego to efekt niestrudzonych działań Franciszka Marduły, który wbrew wszystkim przeciwnościom z pomocą ludzi dobrej woli narażając się na szykany ze strony aparatu partyjnego i nieprzychylnych władz administracji państwowej kontynuuje nauczanie lutnictwa tak mocno związanego z kulturą Podhala. Obecnie młodzież może uczyć się i doskonalić swoje umiejętności lutnicze w średnich szkołach w Zakopanem i Poznaniu oraz Akademii Muzycznej w Poznaniu. To właśnie absolwenci tych szkół stanowią obecnie prawie 90 % członków Związku Polskich Artystów Lutników stawiając polskie lutnictwo w czołówce światowej. Wszystkie pracownie, te prywatne i szkolne cechuje jedno: całkowite oddanie się sztuce lutniczej poprzez perfekcyjne wykonywanie swojej pracy, całkowita odpowiedzialność za swoją pracę, szacunek dla muzyka i pomoc potrzebującym. Pracownia to również miejsce pełne narzędzi, przyrządów, podstawowych materiałów do budowy instrumentu, pachnących żywic i miejsca pracy – ławy lutniczej popularnie zwanej „warsztatem”. To sprawia, że dla przeciętnego „Kowalskiego” jest to przestrzeń niezwykła, miejsce gdzie „rodzi” się instrument, przez wielu podnoszone do miana sacrum. Miejsce to tworzone jest przez człowieka i tylko od niego zależy czy będzie miejscem szczególnym czy tylko mechanicznym, bezdusznym warsztatem, w którym z obowiązku wykonuje swoją pracę lutnik. Stąd też tylko od nas lutników zależy jaką pracownię stworzymy bezduszną fabrykę czy miejsce tętniące sztuką. Pracownia lutnicza to nie tylko miejsce fizycznych narodzin instrumentów, ale również miejsce projektowania nowych modeli i interpretowania już istniejących form lutniczych. Jest to również miejsce narodzin i kształtowania następnych pokoleń lutników. Taką jest i nasza pracownia szkolna gdzie mistrz nauczyciel przez kilka lat z brylantów, które otrzymuje szlifuje najwyższej próby diamenty lutnicze. Jestem dumny, że dano mi pracować i być członkiem tej podhalańskiej lutniczej Rodziny. Zawdzięczam to Ojcu, którego wizja szkoły lutniczej jako ciągle rozwijającej się żywej i autentycznej idei pomimo wielu przeciwności przetrwała do dnia dzisiejszego i jak Bóg pozwoli a człowiek nie zepsuje trwać będzie nadal. Naszą podhalańską pracownię lutniczą poza już wymienionymi prowadzili absolwenci podhalańskich szkół lutniczych: Władysław Bachleda, Jan Łacek, Stanisław Król – Józaga, Paweł Kowalcze, Szymon Gąsienica – Sieczka oraz absolwent poznańskiej szkoły Jerzy Nitoń. Obecnie prowadzi ją autor artykułu Stanisław Marduła.